Z Bochni do Tokio: lipiec-sierpień 2021

sie 02, 2021

Autor: Aleksandra Fortuna-Nieć

Niebanalnie, odważnie i z przytupem Daria Zawiałow zaprezentowała się podczas Dni Bochni 2021. Były największe przeboje, premierowy materiał z albumu „Wojny i noce” i roztańczona publiczność. Z amfiteatru Parku Rodzinnego Uzbornia do pełnego barw Tokio – nie zabrakło chętnych, by wziąć udział w tej szalonej i jakże długo wyczekiwanej muzycznej przygodzie.

Artyści rozpoczęli występ od tytułowego singla z wydanego 11 czerwca albumu „Wojny i noce”, by zaraz potem zagrać kolejny z nowych utworów „Kaonashi”. Publiczność usłyszała ponadto m.in. „Żółtą taksówkę” i „Hollow”. Do klimatu trzeciej płyty nawiązywał wyjątkowy strój Darii, a także rozwieszone na scenie lampiony. Nie zabrakło również przebojów z poprzedniego albumu „Helsinki”, jak „Punk Fu!”, „Gdybym Miała Serce”, „Szarówka” czy „Nie Dobiję się do Ciebie”.

– „Dziękuję, że przyszliście posłuchać naszych piosenek, że słuchacie ich w domu, w pracy i na pikniku” – mówiła do publiczności wokalistka. Przyznała, że tęskni już za przybijaniem fanom „piątek” po koncertach i rozmowami w cztery oczy (póki co nie pozwalają na to pandemiczne obostrzenia). W jednym z ostatnich tamtego wieczoru utworów śpiewała: – „Krótkie są momenty, krótkie dni” („Hej Hej!”). Zachęcony przez widownię zespół wyszedł jeszcze na bis i zagrał „Za krótki sen”, czyli numer wykonywany w oryginale w duecie z Dawidem Podsiadło. – „To był tylko za krótki sen. Szybko zaczął i skończył się” – śpiewała Daria. – „Jeszcze mamy odwagę siłę. I oddechu starczy nam” – przekonywała zgromadzona pod sceną publiczność, ale czas mijał nieubłagalnie i muzyczna sjesta dobiegła końca.

– „Dojrzewam, staję się świadomą kobietą i mam coraz więcej do powiedzenia” – przyznała Daria Zawiałow. O spełnieniu swojego marzenia i sfinalizowaniu projektu inspirowanego japońską kulturą opowiedziała Kronice.

– „Uśpione dni, a ja się topię w nich” – śpiewasz w utworze „Fuzuki”, którego japońska nazwa nawiązuje do siódmego miesiąca roku. Jak tłumaczysz w jednym z wywiadów, ten tekst powstawał właśnie w lipcu tamtego roku. Jak lockdown wpłynął na twoją twórczość?

– Dwojako. Dzięki pandemii miałam czas na stworzenie trzeciego albumu. Byłam też przepracowana, więc paradoksalnie był to dla mnie okres w pewnym sensie zbawienny. Im dalej w las, tym robiło się jednak trudniej. Po kilku miesiącach siedzenia w domu nastąpiła frustracja. Taka bezczynność dla pracoholiczki to koszmar (śmiech). Chciałam już wyjść na scenę i przede wszystkim móc normalnie funkcjonować. „Fuzuki’’ jest troszeczkę pandemiczną piosenką.

Czytaj dalej w wakacyjnym numerze Kroniki Bocheńskiej. 

Przejdź do treści