Zapomniane powstanie: marzec 2022
Autor: admin
Nasz, czyli członków Stowarzyszenia „Wspólnota Bocheńska”, pierwszy tegoroczny wyjazd na Ukrainę został tak zaplanowany, by móc spotkać się z zaprzyjaźnionymi siostrami zakonnymi z Czortkowa i ich podopiecznymi w trakcie trwania karnawału. Nie bez powodu, wśród tradycyjnych darów wieźliśmy także kilkadziesiąt paczek z zabawkami i słodyczami. Niestety, to co zastaliśmy na miejscu, mocno pokrzyżowało nasze plany.
W momencie naszego wyjazdu (przełom stycznia i lutego) Czortków i okolice zostały zaliczone do czerwonej, covidowej strefy. Skutkowało to między innymi zakazem organizacji jakichkolwiek imprez, zabaw, zebrań i tym podobnych zgromadzeń. Niepocieszeni, złożyliśmy nasze dary na ręce sióstr z prośbą o przekazanie ich podopiecznym w bardziej sprzyjających okolicznościach.
Przestrzelony obraz
Z czytelnikami „Kroniki” podzielę się niesamowitym dla mnie przeżyciem, którego doświadczyłem w kościele pw. św. Stanisława. Zawsze, gdy jesteśmy w Czortkowie, idziemy do tej świątyni na niedzielną mszę. Tak było i tym razem. Po jej zakończeniu oprowadzałem po wnętrzu kościoła naszego kolegę, ponieważ był w Czortkowie po raz pierwszy.
W pewnym momencie podszedł do nas o. Julian Różycki, dominikanin, który po 25-letnim pobycie na misjach w Japonii osiadł w Czortkowie w charakterze rezydenta. Ojciec Julian wskazał na niepozorny obraz przy jednym z bocznych ołtarzy i zapytał nas czy znamy jego historię? Szczerze powiedziawszy wzruszyłem ramionami, bo widziałem go wielokrotnie i nigdy nie wzbudził mojego większego zainteresowania. Ot, obraz Matki Boskiej, konkretnie Matki Bożej Nieustającej Pomocy, namalowany na desce. Ani to arcydzieło, ani jakiś rarytas. Wtedy zakonnik poprosił o zdjęcie obrazu z ołtarza. Poprosił, byśmy się zbliżyli i przypatrzyli uważnie. Dopiero z bliska zauważyłem, że koło głowy Matki Boskiej widnieje mały okrągły otwór, nad którym ktoś umieścił coś w rodzaju medalionu. – „To ślad po kuli” – oznajmił o. Julian.
Ogłoszono nowy porządek…
O powstaniu czortkowskim wiedziałem od dawna, bo lubię znać historię miejsc, które odwiedzam. Nigdy jednak nie było okazji wspomnieć o nim na tych łamach. Dopiero historia z obrazem dała nowy impuls.
Czortków w okresie II RP był typowym miastem granicznym. Znajdowało się w nim dowództwo Brygady „Podole” Korpusu Ochrony Pogranicza, rezydowała ekspozytura wywiadu ofensywnego na ZSRR, silne tu również było osadnictwo wojskowe. Wszystko zmieniło się 17 września 1939 r. Już pierwszego dnia po napadzie Sowietów miasto zostało zajęte przez Armię Czerwoną, mimo desperackiej obrony oddziałów KOP. Był to ogromny szok dla czortkowian. Niemalże od razu zaczęła się walka z żywiołem polskim: aresztowania inteligencji, nauczycieli, lekarzy, ziemian, urzędników państwowych, a także rodzin wojskowych, których tysiące znajdowały się już wtedy w obozach: kozielskim, starobielskim, ostaszkowskim i w różnych więzieniach.
– „Od pierwszej chwili widać było ciągłą pracę nowych rządów, zdążającą do całkowitego zniszczenia religii i polskości” – zapisał o. Urban Szeremet w „Kronice o.o. dominikanów w Czortkowie”. – „Parcelowano i rozdawano majątki kościelne i prywatne. Na mityngach wszczepiano nowe zasady i głoszono nowy porządek. (…) Ze szkół wyrzucono krzyże oraz naukę religii, a także zabroniono się modlić. Roztoczono osławiony system szpiegowski, tak że nie można było się ruszyć bez opiekunów. Młodzież zrzeszano w komsomole i pionierach, urządzano zabawy i najrozmaitsze zawody, byle nie pozostawić chwili wolnej dla swobodnej myśli.”
Dalszy ciąg artykułu Ireneusza Sobasa przeczytać można na łamach marcowego numeru Kroniki Bocheńskiej. Fot. główna: Ojciec Julian Nawrocki OP prezentuje obraz Matki Boskiej z widoczną przestrzeliną (zaznaczona strzałką).