Ukryty za obiektywem: grudzień 2020

gru 21, 2020

Autor: Aleksandra Fortuna-Nieć

Tysiąc starych fotografii zaprezentowano w ramach projektu bocheńskiego muzeum „Ze szklanej płyty na megabity”. Niektórzy odnaleźli na nich nieznane dotychczas wizerunki bliskich sprzed lat. Za obiektywem stał człowiek wielu pasji, którego życiorys skrywa niejedną tajemnicę. O Czesławie Wyrwie opowiadają nam jego syn i synowa, mieszkający w Nowym Wiśniczu Ryszard i Ewa Wyrwowie.

Czarno-białe zdjęcie przedstawia trzech młodych mężczyzn/chłopców i trzy młode kobiety/dziewczyny, a także psa i kota.

Czesław Wyrwa urodził się 22 lipca 1911 roku w Sieradzce, dzisiaj część Sobolowa. Miał trzech braci i dwie siostry. W maju 1914 roku Wyrwowie przenieśli się do Leksandrowej. Rodzice, Jan i Maria z Kądzielów prowadzili jedenastohektarowe gospodarstwo.

Czesław ukończył siedmioklasową Szkołę Powszechną w Wiśniczu Nowym. Zachowało się zdjęcie grupowe uczniów tej szkoły z czerwca 1925 roku. Czesław ma wówczas 14 lat. Jako jeden z niewielu pozuje do fotografii w butach.

Wnioskować można zatem, że w tym okresie rodzinie Wyrwów dobrze się powodziło. Potwierdzają to późniejsze fotografie, a szczególnie elementy wystroju wnętrz, takie jak wzorzyste tapety na ścianach, piękne meble, radio czy nawet sposób ubrania choinki. Widoczne powyżej zdjęcie, choć pozowane, oddaje naturalność i swobodę, jakie towarzyszyły rodzinnemu spotkaniu. Otoczony bliskimi młodziutki Czesław spogląda w bok, uśmiechnięty od ucha do ucha.

1 września 1929 roku Wyrwa rozpoczął naukę w Publicznej Szkole Dokształcającej Zawodowej w Wiśniczu Nowym. W rubryce zawód pojawia się zapis „fotograf”. 30 czerwca 1932 roku przyniósł do domu świadectwo ukończenia szkoły. Ocenę „bardzo dobry” dostał z trzech przedmiotów. Były to: rysunki odręczne, geometryczne i zawodowe, technologia zawodowa oraz język polski i korespondencja zawodowa. Z pozostałych przedmiotów – materiałoznawstwa łącznie z chemią, fizyki przemysłowej, religii, nauki o Polsce, rachunków i higieny – otrzymał stopień „dobry”.

Czytaj dalej w grudniowym numerze Kroniki.

Przejdź do treści