NASZE DZIKIE WAKACJE: WRZESIEŃ 2022
Autor: Aleksandra Fortuna-Nieć
Plaże ze złotym piaskiem i dzikie góry, zabawa w rzece i przy wodospadzie, wieczorne ogniska i noclegi w namiocie. Jak zorganizować dzieciom wakacje marzeń? – Pytamy bochniankę Martę Wałach, która w czerwcu wraz z mężem zabrała pięcioletnią córkę i jedenastoletniego syna w miesięczną podróż po Bałkanach.
W jakich okolicznościach rodzą się plany tak dalekich podróży?
– Pierwsze są marzenia, potem próbujemy je realizować. Jeździmy samochodem, dzięki temu możemy dotrzeć do wielu miejsc i zatrzymywać się tam, gdzie nam się podoba. Nasz samochód wyprawowy to jeep cherokee, troszeczkę zmodyfikowany, podniesiony. Przydaje się również namiot i przyczepa campingowa.
Jakie kraje udało wam się odwiedzić w tym roku?
– W te wakacje, a może nawet trochę wcześniej, bo już w czerwcu wybraliśmy się na przejażdżkę po Bałkanach. Odwiedziliśmy Węgry, Chorwację, Bośnię i Hercegowinę, Czarnogórę, Albanię i Grecję. Na podróż daliśmy sobie tym razem trzydzieści dni. Mieliśmy oczywiście zaplanowane kilka miejsc, które chcieliśmy zobaczyć, ale plan wycieczki zmieniał się z dnia na dzień, zależnie od tego, w jakim miejscu danego dnia wylądowaliśmy i na co mieliśmy dalej ochotę. Z gorącej plaży uciekaliśmy w wysokie góry, szukać schłodzenia i pięknych widoków, a potem znów wracaliśmy na plażę. Do Grecji mieliśmy zawitać tylko na chwilkę, a zjechaliśmy aż do Aten i przez Kalamatę skierowaliśmy się do góry, czyli znowu do Albanii.
Gdzie nocowaliście?
– Spaliśmy w namiocie dachowym na samochodzie, właściwie codziennie gdzieś indziej. W lasach, na łąkach, na plażach, w miejscach całkowicie dzikich i bez komercji, obcując z naturą, choć zdarzyło się też nocować na parkingu.
A jedzenie?
– W krajach bałkańskich jedzenie jest inne i tego mieszkańcom tych rejonów na pewno zazdroszczę, te dojrzałe owoce, najpyszniejsze na świecie pieczywo w Bośni i oczywiście owoce morza, świeże i tak łatwo dostępne, na wyciągnięcie ręki. Moglibyśmy jeść je cały czas. Brakuje mi tutaj tego…
Nie bałaś się zabrać dzieci w tak szaloną i dziką podróż?
– Ani trochę. Dzieciaki zawsze się do nas dostosują, tak są już chyba nauczone. Nieraz bywało tak, że popołudniu, tak zupełnie bez planowania, rzucaliśmy hasło: – „Dziś śpimy w lesie”. I jechaliśmy – nikt nie protestował.
Czytajcie dalej we wrześniowym numerze Kroniki Bocheńskiej.