DOM PEŁEN DŹWIĘKÓW: STYCZEŃ-LUTY 2021

lut 08, 2021

Autor: Aleksandra Fortuna-Nieć

Dyrygentka, puzonistka, skrzypaczka, pedagog, tamburmajorka, inżynier geologii i górnictwa – powiedzieć tyle o Justynie Chmielek-Korbut to… jakby nic nie powiedzieć. Czytelnikom Kroniki opowiada o najważniejszych rolach w jej życiu – mamy i żony.

Zdjęcie przedstawia kobietę z dziećmi i instrumentami. W tle widać kota i psa.

Ma 29 lat. Pochodzi z Grabiny w gminie Bochnia, a obecne wraz z rodziną mieszka w Siedlcu. Ukończyła Szkołę Podstawową w Dąbrowicy, Szkołę Muzyczną I stopnia w Bochni (gra na skrzypcach, na puzonie i perkusji), Liceum Ogólnokształcące „Radosna Nowina 2000” w Piekarach koło Krakowa oraz Państwową Szkołę Muzyczną II stopnia im. Władysława Żeleńskiego w Krakowie, gdzie kontynuowała naukę gry na puzonie i skrzypcach. Absolwentka (klasa puzonu prof. Zdzisława Stolarczyka) i studentka Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie dyrygentury symfoniczno-operowej (prof. Stanisława Krawczyńskiego). Specjalistka w zakresie prowadzenia dętych zespołów orkiestrowych oraz musztry paradnej. Stypendystka ministra kultury i dziedzictwa narodowego – programu stypendialnego „Młoda Polska” (2015). Laureatka nagród specjalnych za wyróżniającą się technikę dyrygencką oraz osobowość artystyczną.

Mąż pani Justyny, Marcin Korbut z zawodu jest śpiewakiem operowym. Prowadzi chór „Złota Jesień” w Miejskim Domu Kultury w Bochni. Jest również chórmistrzem Zespołu Reprezentacyjnego Uniwersytetu Jagiellońskiego „Słowianki”.

Wspólnie wychowują dwóch synów. Wiktor ma pięć lat, Albert – dwa i pół. Wkrótce dołączy do nich młodszy brat lub siostra. Do rodziny należy również pies o imieniu Puzon i kotka Kicia.

W jakich okolicznościach rodziła się pani pasja do muzyki?

– Zainteresowanie sferą muzyczną przyszło w sposób naturalny. Od dziecka miałam z muzyką kontakt poprzez rodziców. To tata, który jest muzykiem z pasji i zamiłowania, sprawił, że ta sztuka oczarowała mnie już od najmłodszych lat. Nie zawsze jednak było kolorowo. Miałam momenty, gdy chciałam zrezygnować. To zaangażowanie i wsparcie rodziców sprawiło, że rezygnacja nigdy nie doszła do skutku. Moje zainteresowania dotyczyły gry na skrzypcach i fortepianie, a później puzonie i perkusji. Śpiew zawsze mi towarzyszył, jednak nigdy nie poczułam, że to on fascynuje mnie tak bardzo jak barwy instrumentalne.

Czytaj dalej w styczniowo-lutowym numerze Kroniki.
Przejdź do treści