W zgodzie z samym sobą: listopad 2021
Autor: admin
– „Myślę, że w sztuce potrzebna jest równowaga: muzycy ekstrawaganccy elektryzują publiczność nowymi pomysłami i wyznaczają nowe artystyczne ścieżki, z kolei muzykom konserwatywnym zależy przede wszystkim na odzwierciedleniu w swoich interpretacjach intencji kompozytora” – mówi Jakub Kuszlik, laureat IV nagrody XVIII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. O emocje, jakie towarzyszyły mu podczas kolejnych etapów, a także plany na przyszłość pyta Aleksandra Fortuna-Nieć.
– „Chopin to, póki co, nie moja bajka” – napisałeś mi w 2015 roku, gdy pytałam cię o możliwość startu w Konkursie Chopinowskim. Wydarzenia ostatnich tygodni to pewnie nie tylko dla mnie, ale i dla wielu innych twoich fanów duże zaskoczenie. Co skłoniło cię do zmiany muzycznych preferencji?
– Od 2015 roku wiele w moim życiu artystycznym się zmieniło. Pojechałem na kilka dużych konkursów pianistycznych, dzięki którym zyskałem sporo doświadczenia. Moja osobowość artystyczna w pewnym sensie ewoluowała. Szczególnie w ostatnim czasie interesują mnie utwory bardziej skomplikowane, o większej emocjonalnej głębi. Chopin napisał sporo takiej muzyki, dlatego stwierdziłem, że warto byłoby spróbować swoich sił w graniu jego kompozycji.
Z jakim nastawieniem przystępowałeś do Konkursu Chopinowskiego?
– Moim planem minimum było zagranie przygotowanych przeze mnie utworów jak najpiękniej, w jak największej zgodzie z samym sobą. Nie miałem wpływu na to, czy moje interpretacje się spodobają.
Który z etapów okazał się najtrudniejszy?
– Absolutnie najbardziej problematyczny dla mnie był pierwszy etap, a zatem debiut na scenie Filharmonii Narodowej podczas Konkursu Chopinowskiego. Występ ten zapamiętam jako bardzo nerwowy. Byłem zły na to, że przez stres nie miałem pełnej kontroli nad tym, co gram. Na szczęście w kolejnych etapach stres okazał się już dużo mniejszy.
Całą rozmowę przeczytać można w listopadowym numerze Kroniki Bocheńskiej.