Języczek uwagi: wrzesień 2024
Autor: Aleksandra Fortuna-Nieć
– „Pamiętam, jak kiedyś podczas targów staroci pochwaliłem się jednemu ze sprzedawców, że jestem kolekcjonerem. Zapytał, ile mam wag. – Mam już dwadzieścia – odparłem z dumą. Na co on odpowiedział: – Jak pan będziesz miał sto, to zapraszam. Pogadamy” – wspomina z uśmiechem pan Tadeusz Pędrak. Obecnie jego kolekcja liczy 250 wag. Niektóre zaprezentował niedawno w świetlicy PSS Społem podczas Święta Ulicy Wolnica na wystawie „Języczek u wagi”, a wcześniej pokazywał je w 2019 roku podczas bocheńskich Muzealiów, którym przyświecało hasło „Bez kolekcjonerów nie byłoby muzeów”.
Tadeusz Pędrak ma 69 lat. Od 1983 roku mieszka w Bochni. Do 2015 roku pracował w Stalprodukt SA. W wolnym czasie wspólnie z żoną Bożeną jeździ na rowerze. Chętnie uczestniczy w wydarzeniach organizowanych przez bocheńskie muzeum.
Jak trafiła do niego pierwsza waga? – „Potrzebowałem kupić sobie jakąś rurkę, pojechałem zatem do punktu złomu na ulicę 20 stycznia i tam, na hałdzie złomu przygotowanej do załadunku na samochód, wypatrzyłem wagę. Ta waga wołała: Uratuj mnie. Kupiłem ją za dwa złote. To było dwadzieścia lat. Później jakoś tak samo poszło” – wspomina.
Lwy, syrenki, sumy
Gdzie pomieścić tak okazały zbiór? Część wag zdobi kuchenne półki w domu państwa Bożeny i Tadeusza Pędraków. Większość przechowywana jest jednak w osobnych pomieszczeniach w piwnicy.
W gruncie rzeczy nie wiadomo, na czym zawiesić wzrok. Zachwycają detale – tak doskonale odrestaurowane przez pana Tadeusza zdobienia przedstawiające głowy lwów, syrenek, sumów, ptaków… Każda waga wyposażona jest w odnowione mosiężne szalki. Do każdej można przypisać też komplet odważników wykonanych z różnych materiałów: żeliwa, mosiądzu czy porcelany. Odważników jest w tej kolekcji wyjątkowo dużo. Te białe piętrzą się na półkach niczym pieczarki, a tuż pod nimi stoją te nieco starsze, w ciemnych kolorach i nietypowych kształtach. Niektóre odważniki żeliwne są znakowane Gwiazdą Dawida, co wskazuje na to, że używano ich w sklepach żydowskich.
Czytaj dalej we wrześniowym numerze Kroniki Bocheńskiej.