My, dzieci z… Borås: listopad 2024

lis 19, 2024

Autor: Aleksandra Fortuna-Nieć

Ikea, klopsiki z sosem żurawinowym, Pippi Pończoszanka, renifery przemierzające ośnieżone szczyty? A może Volvo, Zlatan Ibrahimović i Mondo Duplantis? To tylko niektóre ze skojarzeń, jakie przychodzą nam do głowy na myśl o Szwecji. A gdyby odwrócić sytuację? O to, co może skłonić młodego Szweda do przyjazdu do Polski, pytamy Viktora Sääfa, bramkarza BSF-u Bochnia.

Ma 27 lat. Przed przeprowadzką do Bochni reprezentował drużynę IFK Uddevalla, z którą zdobył tytuł mistrza Szwecji. Występuje również w kadrze narodowej Szwecji. Od początku tego sezonu jest podstawowym bramkarzem BSF-u.

Wrócimy silniejsi

Do Cafe Espresso, swojej ulubionej kawiarni, przychodzi z najbliższymi, którzy właśnie przyjechali do niego z wizytą. Ebba Sandbecker to dziewczyna Viktora, a Olle Axellson to przyjaciel ze szkolnej ławki. – „Kiedy zdzwaniamy się każdego poranka, to właśnie tutaj widzę Viktora najczęściej. Pije cappuccino i je śniadanie, najczęściej jajka sadzone z bekonem, i opowiada mi o swoich planach na cały dzień” – mówi Ebba. Wszyscy są w dobrym humorze, choć Viktor wraca jeszcze myślami do poprzedniego wieczoru, gdy w meczu z Piastem Gliwice, interweniując poza polem karnym i próbując zatrzymać szarżującego zawodnika gości, ujrzał czerwoną kartkę. I to w trzeciej minucie spotkania! BSF przegrał 1:6. – „Czerwona kartka to czerwona kartka. Tu nie chodzi o mnie, ale o to, że zawiodłem zespół. To boli najbardziej. Szczególnie że nasz drugi bramkarz dostał tego dnia kontuzji. To nic, muszę zostawić to za sobą. Wrócimy silniejsi!” – zapowiada. Olle, który po raz pierwszy przyjechał do Polski na mecz swojego przyjaciela dodaje: ­–„Gdy zobaczyłem sędziego z tą kartką, od razu pomyślałem, że Viktor będzie to przeżywał. To bardzo ambitny facet”.

Zupełnie inaczej potoczyło się pierwsze w tym sezonie spotkanie BSF-u przed własną publicznością. Szwedzki bramkarz nie dość, że interweniował pewnie i zdecydowanie, to jeszcze zdobył dwa gole. BSF 8:2 pokonał wtedy Legię Warszawa, a Sääf po strzelonych bramkach biegał wzdłuż trybun, ciesząc się razem z kibicami. – „To wspaniałe, że udało mi się w ten sposób zadebiutować przed naszą publicznością. To było coś wyjątkowego, zwłaszcza że lubię mieć kontakt z widzami. Oni płacą za bilety i poświęcają swój czas, w zamian ja robię wszystko, żeby zaprezentować się jak najlepiej” – wspomina.

Nie tylko Zlatan

Co przekonało go do gry w Polsce? – „Całą moją karierę występowałem w Szwecji. Jednym z marzeń był wyjazd za granicę i zaprezentowanie się szerszej publiczności. Gdy pojawiła się propozycja gry w Bochni, nie zastanawiałem się długo. To ambitny klub na świetnym poziomie” – wyjaśnia Szwed. Futsal zaczął trenować osiem lat temu, wcześniej grał w piłkę nożną (zresztą w jednej drużynie ze swoim przyjacielem Ollem). – „Futbol ma ten minus, że nie możesz grać, gdy jest zimno. Futsal to też bardzo dynamiczna i ciekawa gra. Nawet przy wyniku 0:5, nic nie jest jeszcze przesądzone. Bramkarz odgrywa w tej dyscyplinie dużą rolę. Gra nogami, wychodzi do rywali, przerywa podania, inicjuje nowe akcje, a nawet strzela gole” – dodaje Viktor. Ze sportowców ceni szczególnie – tu bez niespodzianek – Zlatana Ibrahimovica.

Czytaj dalej w listopadowym numerze „Kroniki Bocheńskiej”. 
Przejdź do treści