Najlepsze dopiero przed nami: październik 2024

paź 29, 2024

Autor: Aleksandra Fortuna-Nieć

– „Jeśli chodzi o styl gry, budujemy wszystko od zera. Moje spojrzenie na koszykówkę jest nieco inne niż to, z czym dziewczyny miały do czynienia do tej pory” – mówi Artur Włodarczyk. Z nowym trenerem Contimaxu MOSiR Bochnia rozmawialiśmy tuż po zakończeniu wygranego przez bochnianki Turnieju o Puchar Prezesa Contimaxu.

Pochodzi z Krakowa, ma 28 lat. Od najmłodszych lat związany jest z koszykówką. W minionym sezonie wraz z drużyną AZS Politechnika Korona Kraków wywalczył brązowe medale rozgrywek 1 Ligi Koszykówki Kobiet. W tym samym sezonie został wybrany najlepszym trenerem sezonu zasadniczego. Dodatkowo, Artur Włodarczyk jest również zawodnikiem Wisły Kraków, wraz ze swoją drużyną walczy o punkty w drugiej lidze mężczyzn.

Z jakim nastawieniem przystępowaliście do Turnieju o Puchar Prezesa Contimaxu? Celem było zwycięstwo czy raczej przećwiczenie pewnych wariantów gry?

– Wygrać chce się zawsze, w każdym spotkaniu, niezależnie czy jest to mecz towarzyski czy ligowy. Nie ma jednak, co kryć, że było to dopiero dla nas odpowiednio czwarte, piąte i szóste spotkanie przedsezonowe. Zebrało się na pewno dużo rzeczy, które chcieliśmy sprawdzić i trochę poukładać. Wiemy już, na czym stoimy i teraz możemy kontynuować tę pracę.

Jakie według pana są na tę chwilę najmocniejsze i najsłabsze strony Contimaxu?

– Myślę, że naszą najmocniejszą stroną jest zespół. Mamy możliwości, dużo atutów. Koszykówka to w końcu gra zespołowa. Wśród słabszych aspektów wymieniłbym obronę jeden na jeden, do niedawna trochę problemów było też ze zbiórką. Musimy nadal się zgrywać ze sobą, jesteśmy razem dopiero ponad miesiąc, więc przy tak dużej ilości nowych rozwiązań, potrzeba nam po prostu czasu.

Wraz z panem z AZS Politechniki Korony Kraków do Contimaxu przeniosły się Paulina Majda i Marta Wdowiuk, świetne zawodniczki o mocnych charakterach. W Bochni mocnych charakterów też nie brakuje…

– To na pewno charakterny i ciekawy zespół. Nie spędzamy ze sobą wolnego czasu, ale pozytywnej atmosfery na treningach nie brakuje. Oczywiście, w trakcie sezonu na pewno będzie dochodziło do sytuacji bardziej napiętych. Czasami wśród dwójki ludzi zdarzają się spięcia, a tym bardziej, jeśli tych osób jest piętnaście. Wychodzę jednak z założenia, że jeśli zawodnicy się starają i zależy im na wygranej, muszą pojawiać się emocje. To zupełnie naturalne. Będziemy się powoli docierać. 

Cały wywiad przeprowadzony przez Aleksandrę Fortunę-Nieć publikujemy w październikowym numerze „Kroniki Bocheńskiej”.
Przejdź do treści