Jak zaplanować urlop: czerwiec 2024
Autor: Aleksandra Fortuna-Nieć
– „Należy być gotowym na to, że i tak coś komuś nie będzie pasowało. Kluczem jest kompromis. Gdy jedna osoba chce zwiedzać, a inna leżeć na plaży, zawsze możemy się umówić tak, by udało się połączyć wszystkie te aktywności” – podpowiada psycholożka i psychoterapeutka Beata Stefańska-Obuszko.
Mieszka w Bochni wraz z mężem Tomkiem i dziećmi, piętnastoletnią Zosią, trzynastoletnią Hanią i ośmioletnim Markiem. Miłośniczka gór, szczególnie Tatr. Wśród swoich hobby wymienia ponadto: malarstwo, rękodzieło, pieczenie, morsowanie, a od niedawna – jazdę motocyklem. Obecnie kończy całościowy kurs psychoterapii poznawczo-behawioralnej.
Jak planować urlop, tak aby dopasować się do potrzeb wszystkich członków rodziny, w tym dzieci?
– Chyba najważniejsze, żeby tego planowania nie traktować zbyt poważnie i przygotować się na to, ze nie wszystko musi wyjść. Nie każdemu też musi wszystko pasować. Kwestia wieku dzieci, ich możliwości, jest tutaj kluczowa. Nie bez znaczenia jest jednak wyrabianie w dziecku wcześniejszych nawyków i umiejętności. Raczej trudno wymagać, by dziecko, które nie chodzi na krótsze wędrówki po górach, nagle zaczęło uczęszczać na poważniejsze trasy. Należy być gotowym na to, że i tak coś komuś nie będzie pasowało. Kluczem jest kompromis. Gdy jedna osoba chce zwiedzać, a inna leżeć na plaży, zawsze możemy się umówić tak, by udało się połączyć wszystkie te aktywności. To nie tylko sztuka spędzania wakacji, ale też sztuka życia – potrzeba wyrabiania swoistej elastyczności. Pytamy dzieci, co chciałyby robić, ale w momencie, gdy dostajemy trzy sprzeczne wersje, raczej to my decydujemy o kształcie, zważając na potrzeby wszystkich.
Co sprawdza się u was?
– Każdy wyjazd wspominam pozytywnie, a ewentualne niedogodności zawsze mogą czegoś nauczyć na przyszłość, na przykład anielskiej cierpliwości lub wiedzy, że pewnych rzeczy nie warto robić. Kluczowe jest odpowiednie nastawienie i brak nacisku na to, że coś się musi, coś powinno wyglądać tak, a nie inaczej. Elastycznie podchodzimy do tego, co będziemy robić, ile i jak. Jest wersja minimum, jest wersja maksimum. Motywujemy się, ale nie da się zmusić. Patrzymy na nasze aktualne możliwości i się do nich dostosowujemy. Jeśli w dany dzień jest wyjątkowo niesprzyjająca atmosfera, zawsze można odpuścić. Najlepiej wspominam miejsca mniej turystyczne, gdzie życie toczy się naturalnym tempem, można „posmakować” prawdziwej atmosfery. Z nostalgią wracam myślami do wyjazdu do Grecji w epoce pandemicznej. Tak pustych plaż chyba nigdy nie widzieliśmy i pewnie już nie zobaczymy. Zachwycona byłam Albanią, prostotą życia, pachnącymi warzywami, najlepszą oliwą, szczególnie, gdy oddaliło się od większych aglomeracji. Ścisku, tłumu, mas turystów chyba żadne z nas nie lubi. Odhaczamy zabytki i uciekamy.
Czytaj dalej w czerwcowym numerze Kroniki Bocheńskiej.