DOKOPAĆ SIĘ DO PRAWDY: MAJ 2021
Autor: Aleksandra Fortuna-Nieć
Wydawać by się mogło, że wszystko zostało już opowiedziane. Tymczasem Marcin Paternoga, kierownik prac archeologicznych w Bochni, przyznaje: – „Prowadzone w ramach obecnej inwestycji badania dostarczają tylu nowych danych, że być może pewne fragmenty historii Bochni należałoby napisać na nowo.” Co jeszcze miasto skrywa pod ziemią?
Zanim wczytamy się jednak w raporty z badań i posłuchamy komentarzy archeologów, warto wyobrazić sobie, jak w latach świetności toczyło się życie w centrum miasta. Wyjątkowo trafny wydaje się w tym miejscu artykuł Stanisława Fischera, patrona bocheńskiego muzeum, opublikowany w 1937 roku w dwutygodniku „Samodzielność”:
– „Jeżeli się uwzględni, że wielkość rynku jest miarą ambicji założycieli miasta oraz ich przewidywań odnośnie do przyszłego rozwoju jego handlowego ruchu, to trzeba stwierdzić, że i ambicje „lokatorów” i nadzieje ich na rozwój Bochni były wielkie: bocheński rynek należy stanowczo do obszerniejszych. Uderza to zwłaszcza w porównaniu z rynkiem tarnowskim i z rynkami w Dębicy albo Rzeszowie. Nadzieje lokatorów nie były zresztą bezpodstawne, gdyż Bochnia, położona tuż przy głównym węgiersko-polskim szlaku, a raczej w węzłowym punkcie, łączącym węgierski trakt z drogą tzw. ropczycką, która łączyła Kraków ze Lwowem, a przez Lwów z całym Wschodem – miała szanse, żeby się stać ważnym i ruchliwym handlowym punktem.”
Czytaj dalej w majowym numerze Kroniki Bocheńskiej.